Jeffrey Archer twierdzi, że jest gawędziarzem i opowiedzenie dobrej historii, którą ludzie będą powszechnie czytać, jest dla niego ważniejsze, niż literacka nagroda Nobla. Podpisuje się pod Dumasem, którego poczytność nie słabnie, a który za życia krytykowany był za pisanie pod publiczkę. I właśnie w nawiązaniu do Dumasa, a konkretnie do „Hrabiego Monte Christo” powstała książka „Więzień urodzenia”.
Charakter książki zmienia się – jest tu część procesowa, są historie więzienne, potem anegdoty o artystokracji, a także opis świetnych interesów, po którym wszyscy czytelnicy czują się bogaci.
Danny, chłopak z East Endu zostaje wrobiony w morderstwo przyjaciela i skazany na 22 lata więzienia. W celi poznaje sir Nicolasa, który staje się jego nauczycielem, a także wzorem do naśladowania. To naśladowanie idzie mu tak dobrze, że Danny po śmierci Nicka podaje się za niego i wychodzi z więzienia, aby zemścić się na osobach, które zamordowały przyjaciela, a jego samego wsadziły do więzienia. Do dyspozycji Danny ma spory majątek Nicka, choć by móc nim operować, konieczne jest rozprawienie się z prawnikami wuja, a także odgadnięcie, do czego służy klucz, z którym Nick starał się nie rozstawać.
Okoliczności, w jakich Danny wychodzi z więzienia, wydają się naiwne i nieprawdopodobne, ale jeśli potraktujemy je jako porozumiewawcze mrugnięcie okiem i nawiązanie do klasyki, można je po prostu zinterpretować jako celową grę czytelniczą. Nawiązań do literatury jest u Archera więcej – przygotowując się do zemsty, Danny idzie do teatru, by poznać środowisko jednego z mężczyzn odpowiedzialnych za jego wyrok, i trafia na sztukę Oskara Wilde’a „Bądźmy poważni na serio”. Kto czytał, ten wie, że jeden z bohaterów ma na nazwisko jak sir Nickolas – Moncrieff, a sztuka dotyczy podawania się za kogoś innego. Może to moje wrażenie, ale Margaret Moncrieff, żona wuja Hugona, przypomina lady Macbeth, a proces edukacyjny Danniego przypomniał mi o „Pigmalionie”.
Po krokach służących odzyskania majątku zagarniętego przez wuja Nicka, Danny przystępuje do zemsty na prawniku, aktorze, wspólniku ogromnej firmy operującej nieruchomościami. Chce ich finansowo pognębić, doprowadzić do ruiny. Po pewnym czasie zostaje jednak rozpoznany i aresztowany, dochodzi do kolejnego procesu.
O ile element spekulacji, inwestycji i innych gier finansowych jest typowy dla Archera, o tyle nowością są świetnie napisane fragmenty procesowe. Trzymają w napięciu, są świetną grą charakterów, a przy tym dialogom nie brakuje dowcipu.
Dla krytycznie nastawionych czytelników te zmiany stylu książki, a także nieprawdopodobne elementy fabuły sprawią, że książka będzie nieznośnie nudnawa i naciągana. Jeśli jednak nie jest się zbyt surowym i można zaakceptować to, że Bond nurkuje w garniturze, albo u Archera Danny nie umie czytać i po prostu bawimy się akceptując pewną rzeczywistość, to lektura wciąga i bawi. Mnie bawiła przez cały wieczór, do 5 rano.